Bezpieczeństwo

Czy nie jest niebezpiecznie w nocy w namiocie samemu?

Jeśli znajdzie się dopiero miejsce na biwak, to nie jest niebezpiecznie. Dobre miejsce do rozłożenia obozu będzie miało następujące charakterystyki:

  • Będzie z dala od ludzi. Dzięki temu nikt nie będzie nam przeszkadzał, zaglądał do namiotu, świecił latarką w namiot, lub, co gorsza, próbował ukraść nasz rower. Dodatkowo tam, gdzie ludzie, tam też i psy (te dzikie i te domowe/wiejskie). Więc jeśli jesteśmy daleko od ludzi, nie powinno być w okolicy też psów (od tej reguły zdarzą się wyjątki, patrz psi bestiariusz)
  • Będzie niewidoczny. Często rozbijałem się 200 metrów od drogi, ale w tak gęstym lesie, że nawet gdyby ktoś wszedł do lasu z drogi, musiałby zapuścić się głęboko, żeby mnie dostrzec. Nie zawsze znajdzie się takie miejsce.

Z mojego doświadczenia im więcej się rozbija obozów, tym bardziej nabiera się doświadczenia w rozpoznawaniu tych dobrych i tych gorszych miejsc do rozbicia namiotu.

Czy miałeś jakiekolwiek niebezpieczne sytuacje do tej pory?

Jedyne niebezpieczne sytuacje, jakie miałem, dotyczyły psów. Tego było bardzo dużo i to w zasadzie w każdym kraju, nawet w pozornie bardziej europejskiej Grecji. Wydaje mi się, że psy są problemem, którego nie da się uniknąć, podróżując na rowerze. Trzeba nauczyć się sobie z nimi radzić. Opisałem to w psim bestiariuszu.

Z ludźmi mieliśmy tylko jedną nieprzyjemną sytuację jeszcze z Głuchym, kiedy na Ukrainie w Chocimiu przez przypadek rozbiliśmy się na działce prywatnej. Właściciel wraz z dwoma synami przyszli wtedy do nas w nocy z wielkimi latarkami i nas wygonili, ale tylko werbalnie. Poza tym nigdy nie poczułem żadnego zagrożenia ze strony ludzi.

Czy miałeś jakiekolwiek problemy z kierowcami/niebezpieczne sytuacje na drodze?

Tyle osób przestrzegało mnie przed kierowcami na Ukrainie, Rumunii czy w Bułgarii. Wszystko to nieprawda, albo raczej półprawda. Jeżeli wsiadasz na rower rzadko, to oczywiste jest, że blisko wyprzedzający samochód może spowodować lekki przestrach czy nawet frustrację. W przypadku dłuższej wyprawy przyzwyczajasz się do tego typu sytuacji bardzo szybko, bo nie specjalnie masz wybór. To jest Twoja rzeczywistość, Twój chleb powszedni. Po paru tygodniach miałem więc dużo wyższą tolerancję na „dziwne” czy „niebezpieczne” zachowania kierowców na drodze, niż gdybym poruszał się rowerem sporadycznie i głównie po ścieżkach rowerowych. Nauczyłem się właśnie przez to, że najlepiej słuchać osób, które są blisko problemu (wpis TBA).

Kierowcy, widząc sakwy, zwykle patrzą z zaciekawieniem. Sakwy są też znakiem rozpoznawczym. Mówią głośno, że nie jesteś zwykłym rowerzystom, a raczej przyjezdnym odwiedzającym ich kraj. Teoretyzuję, ale odniosłem wrażenie, że kierowcy byli wobec mnie bardziej wyrozumiali i zachowywali się bardziej reprezentacyjnie z tego powodu.

Miałem tylko dwie niebezpieczne sytuacje na drodze, obie identyczne – TIRy mnie wyprzedzały podczas zjazdu z górki i niemalże zajeżdżały mi drogę, chcąc jak najszybciej z powrotem uciec na swój pas.