Czy dajesz radę fizycznie?
Z perspektywy samego wysiłku fizycznego taka wyprawowa jazda na rowerze raczej nie jest trudna i mówi to osoba, która wcale nie jest sportowym świrem. Oczywiście bywają trasy, które są ogromnym wyzwaniem i kosztują sporo bólu i energii. Ogółem jednak sam dystans szybko przestaje być tak męczący, jakby się to wydawało dla osoby postronnej. Po paru tygodniach jazdy przejechanie 100 km stało się dla mnie minimum, gdzie w pierwszym tygodniu łamało mnie w plecach już po 80 km. Organizm szybko się adaptuje.
Jeździłem na mojej wyprawie niemalże codziennie z monitorem pracy serca (HRM Dual od Garmina), więc w czasie rzeczywistym miałem dostęp do precyzyjnych pomiarów mojego tętna. Jazda wyprawowa to nie to samo co jazda kolarska. Tutaj jeździmy bardziej turystycznie, a mniej sportowo. Tętno na wyprawie będzie raczej w niższych strefach tętniczych, może za wyjątkiem stromych (7% i więcej) podjazdów.
Najbardziej wymagające fizycznie scenariusze to wspomniane długie i/lub strome podjazdy. Jeśli taki podjazd połączy się z trudnymi warunkami atmosferycznymi, np. w postaci silnego wiatru, gorąca lub wilgoci, pojawia się wyzwanie fizyczne. Ja zawsze przygotowywałem się na poważniejsze podjazdy – planowałem odpowiednio jedzenie (nie za ciężkie, ale wystarczająco) i picie oraz ustalałem z góry, kiedy mniej więcej będę zaczynał szukać miejsca do rozbicia obozu.
Dla mnie dużym problemem fizycznym jest jedzenie. Często po paru dniach na trasie, kiedy zjeżdżam do komfortu miasta, mam nagłe chcice węglowodanowe. Cały czas uczę się o fizjologii długich dystansów i ostatnio dowiedziałem się, co może być powodem tych ataków głodu. Po pierwsze, mogą to być niedobory aminokwasów. Po drugie, może to być spowodowane tym, że długa aktywność fizyczna o niskiej intensywności zwykle w trakcie wysiłku będzie spalała tłuszcz, a po wysiłku, glukozę. Stąd może u mnie pojawia się takie zapotrzebowanie na dostarczenie organizmowi szybkich cukrów, kiedy wracam do stanu spoczynkowego. Moim źródłem dla tej hipotezy jest świetny podcast Huberman Lab, odcinek 21.
Czy używasz jakichkolwiek suplementów?
Nie i nie jest to absolutnie konieczne. Wiele osób doradzało mi jeszcze przed wyjazdem suplementację. Jest ona absolutnie zbędna.
W tych strefach wszystko da się naprawić jedzeniem i wodą. Suplementy są zbędne.
Suplementacja mogłaby potencjalnie przyspieszyć regenerację po dłuższych przejazdach. Nie wiem tego, bo nie próbowałem. Zauważyłem natomiast, że wysokiej jakości sen, unikanie węglowodanów prostych i bogaty we wszystkie mikroskładniki posiłek po jeździe, mogą same w sobie gigantycznie wpłynąć na szybkość regeneracji. I w tym przypadku uważam, że suplementy nie są konieczne.
Słyszałem, że rowerzyści w Afryce jedzą elektrolity. Wyjdzie w praniu, dam znać.