Higiena osobista

Jak się myjesz?

Prysznic jest luksusem i zdarza się wyłącznie, kiedy spędzam noc w hostelu w dużym mieście, lub kiedy ktoś ugości mnie u siebie w domu. Mój kempingowy prysznic polega na wytarciu pach wilgotnymi chusteczkami antybakteryjnymi.

Zęby i ręce myję rano na stacjach benzynowych lub w kawiarniach. Wieczorne mycie zębów odbywa się zwykle już w obozie, natomiast jeśli temperatura na dworze była za niska, po prostu nie myłem zębów – wyjście w takiej temperaturze ze śpiwora, a później jeszcze z namiotu, kosztuje sporo energii mentalnej.

Dobra rada kempingowa przydatna w kontekście oszczędzania wody przy myciu rąk lub zębów: wodę w butelce z odkręcaną nakrętką można lekko odkręcić i przechylić butelkę w dół dociskając równocześnie palcem nakrętkę. Woda będzie wtedy sobie spokojnie kapać, a tempo kampania możemy kontrolować siłą docisku palca i tym jak bardzo odkręcona jest nakrętka. Alternatywnie, bidony rowerowe też są bardzo dobre do dawkowania wody, np. przy myciu zębów.

Jak pierzesz ubrania?

Hostele zwykle mają pralkę, więc będąc w hostelu płacę zwykle parę złotych, ale piorę wtedy niemalże wszystkie ubrania, jakie mam. Jest ich na tyle mało, że jedno pranie wystarcza.

W trasie stopniowo przekonywałem się do bardziej prowizorycznej metody prania, której nauczył mnie Głuchy. Mając jakąkolwiek umywalkę, zatykałem ją skarpetą, zalewałem umywalkę gorącą wodą z szarym mydłem i wrzucałem tam te najważniejsze ubrania – zwykle koszulkę rowerową, koszulkę kempingową, skarpety i bokserki. Zostawiałem to wszystko na parę minut, a później wracałem i płukałem w gorącej wodzie. Suszyłem ubrania, przyczepiając je sznurkiem do sakw. Przy mocnym wietrze, albo szybkich zjazdach, w jeden dzień jazdy zwykle dało się je dosuszyć. Suszenie zajmowało więcej czasu, kiedy jeździłem w temperaturach bliższych zera. W Grecji było już na tyle ciepło, że suszyłem ubrania, rozwieszając je na noc na sznurku między drzewami. Jeśli poranne słońce docierało do nich o świcie, to często były już w miarę suche, kiedy ruszałem w trasę.

Ta metoda nie była idealna, ale przynajmniej te kluczowe ubrania, które wymagały częstej zmiany (w szczególności koszulka rowerowa), przestawały śmierdzieć po takiej 5-minutowej kąpieli w gorącej wodzie i mydle.