Podróżowanie bez telefonu

Dlaczego podróżujesz bez smartfona?

Wyszło przez przypadek, a zasadniczo stało się jednym z motywów przewodnich tej wyprawy, jako że zwykle, kiedy wspominam o tym, ludzie łapią się za głowę i z wielkimi oczami pytają mnie najpierw dlaczego, a potem jak.

Swojego smartfona zgubiłem zaraz przed wyprawą, a nie chciałem kupować nowego, ponieważ wiedziałem, że będzie mnie on kosztować przynajmniej parę dni podróży w wersji najtańszej, a w wersji droższej znacznie więcej. Dla przykładu iPhone 8 Plus, czyli telefon, który zgubiłem, kosztowałby mnie teraz 41 dni podróży.

Chciałem też przetestować całkowite odcięcie od informacji, rozrywek i mediów społecznościowych dostępnych w dzisiejszych telefonach.

Dodatkowo to Głuchy miał mieć smartfona, więc wyruszając, zakładaliśmy, że zawsze w sytuacji krytycznej będziemy mogli go włączyć i pozyskać potrzebne w danej chwili informacje (nawigacja, pogoda itp.). Kiedy Głuchy odpadł z wyprawy, zostałem postawiony przed faktem dokonanym. Oczywiście mogłem wtedy kupić telefon, ale bardzo nie chciałem wydawać tych pieniędzy. Postanowiłem więc jechać bez i po jakimś czasie się przyzwyczaiłem i nauczyłem się pozyskiwać kluczowe informacje inaczej (np. rozmawiając z miejscowymi).

Jak radzisz sobie bez smartfona?

Na początku wszystko było trudne, ale z czasem stworzyłem sobie system, który działał, i to nawet w tych krajach, z których nie mogłem zadzwonić do Polski, bo koszt roamingu był wysokie (Ukraina i Mołdawia, które nie są w UE).

Przede wszystkim zacznijmy od tego, że nadal miałem mój zegarek Garmina. To, w jaki sposób go używałem, opisałem szczegółowo tutaj, ale przede wszystkim służył mi on za nawigację. Mogłem przez WiFi wgrywać na niego trasę z punktu A do punktu B. Miał on też małą mapkę, na podstawie której orientacyjnie mogłem zobaczyć, czy zmierzam w dobrym kierunku.

Problematyczne było to, że aby na zegarku pojawiła się trasa, musiałem ją najpierw stworzyć i wysłać na zegarek, a do tego potrzebny był już telefon lub komputer. Przez pierwsze dwa tygodnie powodowało to dzikie kombinacje z mojej strony. Przykładowo w hostelu we Lwowie chłopak poprosił mnie, czy nie mógłbym się z nim zamienić łóżkiem, bo chciał spać w jednym pokoju ze swoją partnerką. Odpowiedziałem, że nie ma problemu, ale w zamian chciałbym pożyczyć jego smartfona na 10 minut. Nie miałem wyboru, jakoś musiałem zaplanować trasę, a to była moja ostatnia deska ratunku. W tym okresie dostęp do internetu zdobywałem też, prosząc o możliwość skorzystania z laptopa na recepcji hostelu, czy w biurze informacji turystycznej. Prowadziło to do dziwnych, czasem śmiesznych, a czasem krępujących sytuacji.

Spacerując po Kamieńcu Podolskim, mijałem akurat bibliotekę publiczną i pojawiła się w głowie myśl, czy tam przypadkiem nie będą mieli komputera. Wszedłem i zapytałem, i okazało się, że mają i to prawie za darmo. Po tym odkryciu to biblioteki stały się ostoją mojego systemu pozyskiwania informacji w dużych miastach.

System ten ewoluował, i stopniowo dojrzał do tej formy, którą Wam teraz tu przedstawię. Proces wyglądał następująco:

  1. W moim zeszycie na bieżąco zapisuję wszystko, co potrzebuję sprawdzić na komputerze (patrz poniższe zdjęcie)
  2. Przyjeżdżam do dużego miasta i włóczę się po nim, mając oczy szeroko otwarte i szukając biblioteki. Alternatywnie pytam ludzi na ulicy lub w recepcji hostelu, gdzie znajduje się biblioteka miejska
  3. Zasiadam przy komputerze bibliotecznym z moją listą i po kolei sprawdzam wszystko z mojej listy.  Cierpliwie spisuję informację po informacji w moim zeszycie (patrz zdjęcie poniżej)
Lista bieżących rzeczy do zrobienia sukcesywnie zapełniała się, aż w końcu odwiedzałem bibliotekę publiczną i odhaczałem parę punktów na raz. Dobrze działał ten system.
A tu z kolei spisane kluczowe informacje. Te dwie strony zapisywałem, kiedy rozstawaliśmy się z Głuchym w Odessie.

Jeżeli nie miałem wiele czasu na wizytę w bibliotece, zwykle będąc przy komputerze, musiałem zrobić trzy najważniejsze rzeczy: 1) stworzyć dalszą trasę i wysłać ją na zegarek; 2) spisać koordynaty hosteli w dużych miastach, które będę mijał; 3) spisać koordynaty bibliotek po drodze.

Oczywiście był też dużo prostszy sposób pozyskiwania informacji, który nie wymagał tak skomplikowanego systemu. Sposobem tym była zwyczajna rozmowa z ludźmi, która szczególnie kiedy nabrałem wprawy w wyciąganiu informacji w miły sposób, stała się kluczowym narzędziem. W Rozdziale IX możesz przeczytać przykładową historię na ten temat.

W jaki sposób nawigujesz bez telefonu?

Odpowiedź znajdziesz w pytaniu wyżej oraz we wpisie o planowaniu tras.